Gol w końcówce uratował Real Madryt. Piłkarze Interu Mediolan mogą czuć wielki niedosyt
Na 15 września w Lidze Mistrzów zaplanowano dwa wielkie hity. W pierwszym spotkaniu Liverpool mierzył się z Milanem, w drugim zaś lokalny rywal Rossonerich podejmował Real Madryt. W tym drugim emocji nie brakowało, ale na gola trzeba było poczekać.
Królewscy długo nie mogli wyjść z własnej połowy
Początek meczu zdecydowanie należał do podopiecznych Simone Inzaghiego. Postanowili oni nie oddawać Królewskim inicjatywy, tylko od razu spychać ich do obrony. Z czasem stwarzali sobie coraz lepsze okazje. Doskonałą miał przede wszystkim Lautaro, uderzający głową po dośrodkowaniu z lewego skrzydła, aczkolwiek prosto w Courtoisa. Los Blancos rewanżowali się rzadko – jeden z niewielu groźnych strzałów oddał Casemiro z dystansu.
Dopiero po dwóch kwadransach zespół Carlo Ancelottiego odważniej ruszył do ataku i przeprowadził parę obiecujących akcji. Najbliżej pokonania Handanovicia był Militao, którego strzał głową co prawda był niecelny, lecz tylko minimalnie minął słupek z zewnętrznej strony. Kilka chwil potem gospodarze odgryźli się dwiema próbami Martineza i Brozovicia, również nieznacznie niecelnych.
Pech Skriniara szczęściem Courtoisa
Sami zawodnicy Interu nie mogli uwierzyć, że w 54. minucie nie wyszli na prowadzenie. Doskonałe uderzenie głową Dżeko Courtoisa jeszcze obronił, ale przy dobitce nie miałby szans. Skriniar nie zdołał jednak czysto trafić w piłkę i ostatecznie Królewscy wyszli z opresji bez szwanku.
Niestety im dłużej trwał mecz, tym obu zespołom trudniej było o stwarzanie sobie dogodnych sytuacji. Widowisko nadal było przyzwoite, bo toczone na wysokim tempie, ale jego przebieg mógł satysfakcjonować wyłącznie wielkich fanów taktycznych szachów. Dopiero w 89. minucie obraz starcia odmienili zmiennicy. Znakomitą asystą popisał się Camavinga, a wynik spotkania ustalił Rodrygo strzałem z powietrza. Inter już nie zdążył się zrewanżować i przegrał mecz.